Z dedykacją dla Pani Ani i mojego dentysty.
Świat jest celowy. To rodzaj puzzle, w których każdy kawałek pasuje do tego ułożonego obok. Wszystkie tworzą obraz pojedynczego życia i całego Świata jednocześnie. Jak przeżywamy jego blaski i cienie jest uzależnione od naszej interpretacji, woli i stopnia świadomości.
W powyższym kontekście możemy przybliżyć się do zrozumienia celu nagminnego doświadczania pozostałości urazów z dzieciństwa; zarówno urazów psychicznych, fizycznych jak i stanów chorobowych. W moim przypadku urazu fizycznego, dającego o sobie znać przez prawie 40 długich lat…..
W jakim celu życie „daruje” nam urazy? czego mają nas uczyć? z jakiego powodu nie udaje się nam z nimi wcześniej pożegnać?
Zazwyczaj są to urazy widoczne, niewygodne, wymagające naszej uwagi; a gdy uda się nam zapomnieć o nich na kilka lat, przypominają o sobie z przytupem. Metody, które wykorzystują to ból, podrażnienie, osłabienie, zwiększoną uwagę innych, wstyd….. Jako dzieląca przekonania wielu, że nic nie jest nam dane przez złośliwość losu i w tym przypadku skupiłam moją uwagę na celowości takich „darów” życia. Nie zdziwi oczywiście fakt, że jest to właśnie moment, kiedy moja bolączka z dzieciństwa po raz wtóry odezwała się z wielką pompą. Tym razem wybrała niezawodny sposób zwrócenia mojej uwagi poprzez ból. Ale nie ból, który zażegnać można paracetamolem czy prostym zabiegiem. Skądże znowu. Te „dary” losu wymagają czasu, pochylenia się nad nimi, opieki, uwagi, skupienia, rozżalenia nad sobą, poczucia swojej słabości i sięgnięcia po pomoc osób trzecich.
Nasze bolączki, te ciągnące się z młodych lat, te dziecięce, są Darem. To dar, który pozwala skupić naszą uwagę na chwilach z przeszłości. Poprzez powtórnie doświadczaną intensywność cierpienia z tamtego okresu, mamy okazję odtworzyć w pamięci dłuższe odcinki czasu niż tyko ten, w którym nastąpił uraz. To ponowne wskrzeszenie strachu, zagubienia, bólu, ale nie tylko. Nasz „obudzony dar” wymaga pomocy osób trzecich na wzór doświadczenia z dzieciństwa. W ten sposób dzielimy z innymi obudzoną dziecięcą bezradność, potrzebę pomocy, opieki i miłości. Na nowo dane jest nam przeżywać opiekę „rodzicielską” lub osób, które pomogły nam w tamtym czasie. Doświadczamy ich poświęcenia, troski, pomocy, zaangażowania, współczucia i wszystko kojącej miłości – miłości również tych, których już przy nas nie ma. Ich jasny obraz wyłania się z mgły zapomnienia w obowiązkach codzienności. Na chwilę znowu jesteśmy słabi i dajemy sobie pomóc. Pomocy, miłości, wsparcia potrzebujemy na każdym etapie życia, ale dorosłość wstydzi się do tego przyznać. Przychodzą więc z pomocą owe dary dzieciństwa, które uwrażliwiają i otwierają nas na ich doświadczanie.
Zyskujemy jednak znacznie więcej. Powtórne przeżycie cierpienia niesie ze sobą doświadczenie pomocy ale również osamotnienia i wygasania nadziei w chwilach dłuższego leczenia. Takie nawroty przypominają o wielu dotychczasowych momentach słabości w naszym życiu, ale i o tym, że wszystkie przetrwałeś. Potwierdzają Twój potencjał do radzenia sobie z trudnościami i Twoją w tym niezawodność – gdyż ciągle tu jesteś 😉
Odważę się przy tym powiedzieć, że im bardziej intensywny w obecnym nawrocie jest ów dar cierpienia, tym więcej możemy z niego skorzystać….. ale to już temat wymagający zupełnie innej uwagi.
Fot.: www.pixabay.com
Trudna prawda – bardzo pięknie i trafnie opisana w artykule.
Urazy są dla nas momentem zapraszajacym nas do refleksji i zatrzymania się.
Im bardziej będziemy uciekać od tego, by się nad naszymi ranami pochylić, tym częściej życie będzie nam o nich przypominać.
Uściski i pozdrowienia!
Aniu dziękuję! tak to prawda, lepiej nasze rany zauważyć, wyciągnąć z nich wnioski, nie uciekać przed nimi … gdyż dopiero wtedy mamy szansę je zabliźnić